Albrecht Durer, Melancholia I, 1514
Melancholia jest ciszą świata. Rozumiem przez to smutek
natury, którego sedno tkwi w braku języka. Przyroda porusza się, ruch związany
jest z upływającym czasem. Czas upływa człowiekowi w słowach, każdy gest jest
nazwany, tym samym ochroniony przed prawdziwym odejściem w przeszłość przez nieustanne
podtrzymywanie go przy życiu: zobaczyłem ciągle
rozgrywa się w teraźniejszości. Wszystko to, co wydarzyło się człowiekowi,
ciągle rozgrywa się w teraźniejszości, każdy czas przeszły jest teraźniejszy,
historia z dzieciństwa jest ciągle obecna, upływa tylko w słowach, ten upływ to
przestrzeń między jestem a byłem. Przyroda porusza się, a jej czas
upływa w ciszy, nie może o sobie opowiedzieć "jestem", nie może więc
podtrzymać siebie przy życiu, jest nieustanie zaplątana w przeszłość, co
oznacza, że dopiero na jej tle człowiek uświadamia sobie obecność czasu
rzeczywistego. Ruch gałęzi na wietrze jest przerażający, bo nie ma znaczenia.
Tam gdzie nie ma znaczenia, tam rodzi się lęk.
Czas, który upływa człowiekowi, czas, który upływa w
słowach, jest kulisty. To znaczy, że się powtarza. Zdarzenia, o których
opowiadamy, które wydają się odległe i niedostępne, bardzo często do złudzenia
przypominają teraźniejszość. Teraźniejszość jest lustrem przyszłości, jak jest
teraz, tak jest za chwilę. I tak każda historia o dziecięcym lęku, o dawnej
stracie czegoś drogocennego, o wypadku sprzed wielu lat, są dla mówiącego lękiem
każdego dnia, stratą każdego dnia, wypadkiem każdego dnia. Wszystko to, co czułem, słyszałem i widziałem, czuję, słyszę i widzę. Dzisiaj będzie
jutrem, bo żadne z nas nie ucieknie od siebie samego. W ciągu zwykłego życia,
świadomość upływającego czasu ciągle pozostaje uzasadniona kulturowo – rok upływa
w miesiącach, miesiące w tygodniach, tygodnie w dniach, dni w godzinach. Każdy
dzień wczorajszy jest przeszły, każdy dzień jutrzejszy jest przyszły. Wiosną
lato nadejdzie, jesienią lato już minęło. W ciągu dnia czas upływa jako zbiór
zadań do wykonania uporządkowanych chronologicznie, od rana do południa, od
południa do wieczora, od wieczora do nocy. Język pozwala czasowi płynąć,
przychodzi nam z pomocą, kiedy mówimy: dziesięć lat temu, godzinę temu, przed
chwilą, za chwilę, za godzinę, za dziesięć lat. Umiejscawia nas w czasie i ubezpiecza nasze działania.
Miejsce melancholii zarysowuje się tam, gdzie pada pytania: Kiedy było dziesięć lat temu? Wtenczas
język milczy.
Czas, który upływa w ciszy, czas, który upływa przyrodzie i
w przyrodzie, będąc poza językiem, jest także poza znaczeniem, nie ma zatem
kształtu. Milcząca przyroda cierpi na swoją ciszę. Niezdolność do
opisania to istota cierpienia, im
bardziej coś umyka słowom, tym większe spustoszenie sieje w sercu. Melancholia
jest ciszą. W chwilach ciszy, do których język nie sięga, a próba ich opisu
staje się niemożliwa, człowiek doświadcza Czasu. Łagodzenie ciszy to poczucie
tęsknoty za byciem
w Czasie. Bycie w
Czasie rozumiem jako Prajednię.
Tam, gdzie nie ma znaczenia, pojawia się ekran. Przyroda
staje się lustrem emocji. Poczucie oderwania od języka budzi lęk, bo jest
załamaniem się rzeczywistości symbolicznej, stawia nas na przeciwko
niepojmowalnego. Tam, gdzie niepojmowalne, tam rodzą się emocje. Melancholia jest
ciszą, w której człowiek odbija swój język i dostrzega iluzję (symboliczność)
własnego istnienia.
(...)
Andriej Tarkowski Zwierciadło, kadr z filmu, 1975
Andriej Tarkowski Stalker, kadr z filmu, 1979
Lars von Trier, Melancholia, kadr z filmu, 2011